W tej chwili właśnie rozmiawiała z wysokim, chudym mężczyzną, którym — jak Ireneuszowi wspominała hrabina — był pan de Salvaney, współzawodnik Klaudyusza. Spotrzegłszy Ireneusza, piękna aktorka powitała go uśmiechem, świadczącym jaką radością przejmowało ją spotkanie człowieka należącego do jej sfery.
— Ach! oto nasz autor! — zawołała, wyciągając rękę ku młodemu poecie. — Wyobrażam sobie, jak pan musisz czuć się dziś szczęśliwym... Przedstawienie udało się znakomicie... Proszę cię, Salvaney — zwróciła się do swego towarzysza — powinszuj panu Vincy, chociaż nie znasz się wcale na poezyi... Co się stało z pańskim przyjaciem, panem Larcherem? — pytała dalej — nie widzę go oddawna... Powiedz mu pan odemnie, że mógł stać się dzisiaj przyczyną mej śmierci dusiłam się ze śmiechu, widząc go ze sceny... zaczesał dwa kosmyki włosów na czoło i wyglądał jak wierzba płacząca...
Błysk okrucieństwa przemknął w tej chwili w zielonych oczach młodej kobiety, piękne jej usta zadrżały nienawiścią, bo Klaudyusz opuścił dom hrabiny nie pożegnawszy jej nawet spojrzeniem. Kochała go ona, o ile kochać była zdolną, choć oszukiwała, dręczyła a przedewszyskiem upokarzała na każdym kroku. Chciała się zem-
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/86
Ta strona została przepisana.