Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/9

Ta strona została przepisana.



I.
Cichy zakątek w Paryżu.

— Proszę pana — rzekł woźnica, obracając się na koźle — brama już zamknięta...
— O wpół do dziesiątej! — ozwał się głos z głębi powozu. — A to zakazana dzielnica! Ha! trudna rada, sucho na ulicy, pójdę piechotą.
Po chwili wyskoczył z powozu młody jeszcze mężczyzna i podniósłszy futrzany kołnierz, aby się zabezpieczyć od zimna, wysunął na bruk ulicy nogę obutą w wycięty kamasz. Cienkie, lakierowane obuwie, jedwabne, haftowane skarpetki, czarne spodnie i szapoklak, kazały się domyślać, że mężczyzna ów miał pod futrem zupełny strój balowy.
Elegancka dorożka, z której wysiadł przed chwilą, stała zwykle koło teatru lub klubu, to też woźnica, nieprzyzwyczajony do wożenia gości po ciasnych, miejskich zaułkach, przyglądał się ciekawie tej zamkniętej ulicy, która istotnie dziwny przedstawiała widok, jakkolwiek znajdowała się