de Moraines, każdy mógł poznać, że wdzięk nie wyłączał w niej siły, że pod wysmukłą kibicią kryje się organizm zdrowy, obdarzony bogatym zapasem sił żywotnych. Piękna jej głowa spoczywała na kształtnie zarysowanej szyi, po której wiły się pukle bujnych i gęstych włosów. Uśmiechając się, pokazywała dwa rzędy równych i białych zębów a apetyt, z jakim spożywała kolacyę, stanowił wymowny dowód, że organizm jej zdołał oprzeć się zwycięzko niezliczonym powodom zmęczenia, podkopującym tak często zdrowie kobiet, oddanych zabawom i życiu światowemu. Marzycielowi lub poecie, oczy pani de Moraines przypomniałyby niechybnie Ofelię lub Desdemonę; oczy to były łagodne, blado niebieskie, patrzące jakby przez łzy, co według ogólnego mniemania, stanowi dowód głębokości uczuć. Świeżość jej powiek świadczyła o śnie spokojnym, dającym ciału zupełny wypoczynek a cera twarzy wykazywała bogactwo krwi — bogactwo tak obecnie trudne do zdobycia! Lekarz lub filozof, patrzyliby z niedowierzaniem na sprzeczność, zachodzącą między idealnym niemal wdziękiem fizyoomii a wielce realną budową ciała pani de Moraines. Ale młody człowiek, który pochyliwszy się nad talerzem, co chwila spoglądał z ukosa na swą sąsiadkę, był
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/91
Ta strona została przepisana.