Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Mówiła głosem wdzięcznym, łagodnym, przyciszonym nieco, głosem, który ostatecznie mógł podbić serce każdego, kto zbliżał się już oczarowany jej pięknością. To też Ireneusz czuł się tak silnie upojonym czarem tego głosu i wonią perfum, których zapach działał nań jeszcze silniej, gdy piękna pani zwróciła się ku niemu, że w pierwszej chwili nie był zdolnym słowa wymówić.
Czy pani Moraines spostrzegła jego w zruszenie? Czy onieśmielenie młodego poety sprawiało jej przyjemność? Wogóle bowiem kobietom podobają się hołdy ludzi nieśmiałych, niezdolnych zapanować nad swemi uczuciami. Bądź co bądź, tak umiejętnie potrafiła przełamać pierwsze lody znajomości — tak trudnej do zawarcia między kobietą światową a nieśmiałym wielbicielem jej wdzięków — że po upływie dziesięciu minut, Ireneusz czuł się już zupełnie swobodnym. Młody poeta z wrodzonym sobie darem wymowy wygłaszał swe poglądy o sztuce dramatycznej, unosił się z zapałem nad znanemi mu jedynie z opowiadań kolegów przedstawieniami urządzonemi w Bareut przez Wagnera; pani Moraines słuchała, ogarniając go spojrzeniem, jakie jedynie kobiety ze świata — znakomite aktorki salonowe — rzucać umieją na sławnych ludzi, których chcą przykuć do swego