Ta strona została przepisana.
IV.
NIEPOKÓJ MYŚLI I SERCA.
Zegar starego kościółka wybił drugą, w chwili, gdy Jan odchodził od tych drzwi kuszących, uciekając od Brygidy — i od własnych myśli.
Ach! jakżeby pragnął!...
Ściemniło się już oddawna, a on błąkał się jeszcze po ulicach tej dzielnicy, dawnego przedmieścia Św. Marcelego, rozciągającej się dziś do fortów Ivry i Bicêtre.
Ta wędrówka bez końca, po chodnikach, obok licznych szynkowni, które zapełniali powracający z poblizkiego cmentarza wędrowcy, bardzo już pocieszeni, budziła w nim pytanie:
— Do czego to wszystko?
Pytanie nieznośne dla młodzieńca tak uczuciowego i rozumnego.
Wrażenie, jakie czyni widok dzielnic ludowych Paryża na tych, którzy, jak Jan, błądzą po nich bez celu, jest zniechęcające i bolesne.