Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/103

Ta strona została przepisana.

było ich, były tylko twarze zdenerwowane i przepracowane, albo niesłychanie pospolite, a jeszcze częściej twarze z piętnem moralnego upadku. Z największem zajęciem przyglądał się Jan ojcom i matkom, wloką cym jedno ręku... drugie na
To poświęcenie się dobrowolne ciężkim wiązkom rodzinnym wśród klas pracujących rozczulało go niemal do łez.
I poco to wszystko? zapytywał w myśli tych ludzi ze swoim jak i ojcem, uważając ich, jego, za ofiary złudzeń, bo odczucie braków obecnego społecznego wykazywało mu bezużyteczność wszelkich wysiłków dla ludzi urodzonych w tej miernocie i zgrzybiałości warstw demokratycznych.
Przechodząc koło szynkowni, gdzie pijacy zalewali się absyntem branym na kredyt, w towarzystwie ohydnych ladacznic, chciał im powiedzieć: „Dobrze robicie!”
Miał pokusę to powiedzieć on, jeden z twórców Związku Tołstojowskiego, który otworzył restauracyę bez trunków.
Przychodziły mu na myśl paradoksy Antoniego.
Uczucie, fizyczne prawie, ogólnego rozprzężenia ogarniało go i gnębiło.
Ale nawet w tej epoce marnowanych sił i niepewnych przedsięwzięć zdarzają się ludzie szlachetni,