Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/113

Ta strona została przepisana.

się dziwiąc zaczepności swoich słów, bo przecież szedł tu w zupełnie innych zamiarach:
— Nazywasz to wielkim krokiem na drodze postępu? Uskarżamy się już na pół-uczoność inteligencyi, która ją ogłupia i unieszczęśliwia do reszty. A czemże dopiero będą ci nędzarze uczeni? Ćwierć inteligencyi, a nawet mniej! Obiecujące to na przyszłość...
Wyrzuciwszy z siebie ten pocisk, tak niesłychany w tem miejscu i w ustach jednego z załężycieli „Z. T.”, zwrócił się do okienka, gdzie sprzedawano marki na porcye. Orómieux-Dax wymyślił to urządzenie dla uniknięcia kłopotu i kosztów usługi. Płaciło się zawczasu za wybrane z karty potrawy, i otrzymywało w zamian marki. Kupujący szedł z niemi do drugiego okienka od kuchni i tam oddawał je w zamian za potrawy przygotowane na talerzach. Wracał do stołu z talerzem w ręku, a po zjedzeniu odnosił talerz do trzeciego okienka, gdzie go oddawał do umycia. Przez czas dokonywania tej czynności, uspokoiła się niecierpliwość Jana. Uczuł wet rodzaj wyrzutu sumienia, gdy usiadłszy naprost kolegi, zobaczył na jego twarzy wyraz cierpienia, zamiast poprzedniego chłodu. Czarne jego, złączone prawie brwi nad orlim nosem, były zmarszczone z niezadowoleniem. Chude palce, trochę grube w stawach, gniotły nerwowo ośródek chleba. Teraz chwilę panowało milczenie, a potem nagle Crémieux-Dax spojrzał Janowi prosto w oczy, ze stanowczością człowieka, który pragnie rozjaśnić niiewyraźne położenie,