Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/124

Ta strona została przepisana.

ganizm zużyty nadmiarem pracy, podtrzymywany tylko siłą nerwów. Ale właśnie ten nadmiar duchowej żywotności wpływał na niubłaganą ścisłość sumienia, która nadawała taką wagę jego wyrokom. Sądy jego były straszliwie stronne, jak zwykle sądy sekciarzy — ale oparte zawsze na silnem przekonaniu. Na czem opierał on wzgardę dla charakteru Rumesnila? Ta wieczna obawa Rumesnila, żeby nie być posądzonym o wstecznictwo, żeby nie pozostać w tyle za ogólnym ruchem dzisiejszego dnia, godziny, minuty prawie — nadawała mu śmieszne pozory człowieka próżnego i snoba. Była to jednak tylko śmieszność, objawiająca się już podczas pobytu w liceum, gdy zdumiewał kolegów swojemi utworami dekadenckiej prozy i wierszami bez rymu i miary. Crémienx-Dax uśmiechał się wtedy z tej jazdy postępowej. Ale teraz już nie ironia podyktowała mu to zdanie: „Gdybym był żonaty, nie przyjmowałbym go u siebie” ten wyrok nieubłagany, wydany na przyjaciela lat dziecinnych. — Dlaczego jednak umilkł? Czy to, co powiedział Janowi, tak bardzo go samego rozmarzyło? Dlaczego? Dlaczego, stanąwszy przed domem, gdzie na pierwszem piętrze był lokal Związku, Salomon spojrzał na przyjaciela oczyma, w których było nietylko serdeczne uczucie, ale i litość? Wziął go za rękę i powiedział:
— Nie wiesz nawet, jak się raduję, że jesteś z nami dziś wieczorem... Kocham cię bardzo, Janie, bardzo, bardzo...
I dodał, zużytkowując to silne wzruszenie w interesie swojej sprawy, co było pierwszym jego popędem i wyrozumowaną metodą: