Miał już przemówić, gdy w tej chwili usłyszeli wołanie z powozu, zatrzymującego się przed drzwiami, kiedy mieli już próg przestąpić. Ademar de Rumesnil, wyskakując z klubowej dorożki, dogonił ich, pytając:
— Nie spóźniłem się? To szczęście! Zjadłem obiad w „Rolniczym” raz, dwa, trzy! Zrobiłem sobie przyjemność, mówiąc dokąd idę kuzynkowi, który pragnął ze mną spędzić wieczór... Ach! moi drodzy! gdybyście widzieli jego minę! „W naszym wieku — powiedziałem mu — biegaliście do teatru i oklaskiwali Hortensyę w „Pięknej Helenie”, a my — chodzimy gdzieindziej...”
Czy dalibyście wiarę, że on — ożeniony ż Amerykanką — odemnie się dopiero dowiedział, że my, Francuzi, pozostaliśmy na końcu pochodu... Kiedym mu wymienił liczbę settlementów w Stanach Zjednoczonych, trzeba go było widzieć, jak powtarzał: „czternaście w Chicago, dziesięć w Bostonie, siedemnaście w Nowym Yorku; ależ to niesłychane! niesłychane!” I to się uważa za członka narodu, taka marnota!
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/126
Ta strona została przepisana.