Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/128

Ta strona została przepisana.

Im przyjemniejszym wydawał się dawny kolega, tembardziej obawiał się, ażeby jego wizyty w domu profesora, do którego wstęp mu otworzyła ich przyjaźń, nie stały się niebezpieczeństwem dla serca tak mu blizkiego.
Byłoż to możliwem, ażeby ten przyjaciel lat dziecięcych i młodzieńczych zawiązał z jego siostrą stosunki występne i tajemne?
Za każdem spotkaniem to zapytanie nastręczało się Janowi, sprawiając mu boleść i wyrzut sumienia; z powodu podejrzeń żywionych względem przyjaciela, być może niewinnego.
I dlatego był zmieszany i onieśmielony, jak człowiek poczuwający się do winy, gdy Rumesnil był z nim swobodny, co jeszcze wzmagało skrupuły i wątpliwości Jana.
Ale dziś zdawało mu się, że niebieskie oczy Rumesnila miały wyraz jakiejś niepewności, że uścisk ręki zdradzał zakłopotanie, a gadatliwość maskowała niepokój.
Zdawało mu się też, że w obecności Rumesnila Crémieux-Dax był jeszcze więcej zdenerwowany. Minęli schody i wchodzili do małego przedpokoju, który służył za wejście do lokalu Związku, zajmującego dwa mieszkania, połączone wewnętrznemi, kręconemi schodami.
Na górze były dwa pokoje, umeblowane nakształt cel klasztornych, w których mieszkało dwóch tygodniowych rezydentów — i dwa pokoje, nazwane gabinetami do porady.
W niektóre dni przychodzili tu studenci prawa