Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/137

Ta strona została przepisana.

wnywać do ślepego wybuchu podziemnych ogni wulkanu. Mówili o Postępie, a zaprzeczali jego zasadzie, polegającej na stopniowym rozwoju, wrzeszcząc wezwanie do zupełnego zniszczenia: „Usuńmy wszystkie ślady przeszłości!” Sądzili, że służą Sprawiedliwości, nie zdając sobie sprawy, że słowa: „Byliśmy niczem — Bądźmy wszystkiem” — są wysławianiem brutalnego nadużycia siły przez większość głupią, a zatem nieuprawnioną do rządzenia. A jednak byli to ludzie dobrej wiary! Z wyjątkiem może jednego Rumesnila Ale nawet u niego ta zmiana, która następuje u najzręczniejszych komedyantów skutkiem długotrwałego udawania, wytworzyła pewien rodzaj szczerości. I on sam także blizki był uwierzenia, że kolektywiści stworzą nową erę ludzkości, zawracając do pierwotnego układu dzikich hord z czasów przedhistorycznych.
Z siedmiu członków komitetu jeden tylko Jan rozumiał całą niedorzeczność tej kantaty konwulsyonistów. Trzeba dodać, że on jeden tylko nie przyłączył się do chóru tem straszniejszego, że złożonego z niewielkiej ilości głosów, oddających hołd potwornemu bożyszczu, Demosowi-Molochowi, któremu cały naród, ogarnięty szalem, bogaci i ubodzy, uczeni i prostaczkowie, poświęcili w 1789 roku Francyę i cywilizacyę, a których prawnukowie rozpoczynają teraz to samo dzieło.
Jan po raz pierwszy usłyszał ten hymn nienawiści przed dwoma laty na zebraniu publicznem. Serce mu się ścisnęło. Nie wyszedł jednak, usprawiedliwiając się tem, czem się tłómaczą ideologowie wszystkich czasów, gdy się stają wspólnikami najgorszych objawów dzikości: że w pierwszym wybuchu