Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/158

Ta strona została przepisana.

Jan. — Nie myślał on już o Crémieux-Daxie i o zniewadze, wyrządzonej mu, a która wstrząsnęła całą duszą Jana. Jeżeli Julię i stosunek jej z Rumesnilem Riouffol miał na myśli, wymawiając te niemiłosierne słowa, niech się wytłómaczy, niech powie wszystko i niech Jan raz już dowie się się o tem, o czem, zdaje się, że wiedzą wszyscy! Niech się dowie prawdy, jakabądź ona jest, prawdy, której się domyśla, której się lęka, której nie może odkryć!
Pochwycił znów introligatora za ramię tak silnie, że Riouffol nie mógł się wyrwać i powtórzył:
— Musisz się wytłómaczyć! Ja nie jestem tak cierpliwy, jak Crémienx-Dax i nie jesteśmy już na posiedzeniu Związku...
I pociągnąwszy Riouffola z siłą zdwojoną przez gniew, wepchnął go w cień na ulicę Cassini, na rogu której stanęli.
— Nie puszczę cię, dopóki nie powiesz, czy mnie, czy kogo z moich miałeś na myśli, mówiąc to, coś się ośmielił powiedzieć!... Dość mam twego zuchwalswa i dam ci także, co ci się należy, z dobrą nauczką w dodatku!...
— Oszalałeś! — odpowiedział Riouffol, chwytając Jana drugą ręką, która mu pozostała wolna. — Nie mam ci nic do tłómaczenia. Jeżeli chcesz, możesz zapytać o to pana de Montboron...
— Pana de Montboron? — powtórzył Jan zdumiony do tego stopnia, że puścił Riouffola. — Pana de Montboron? Co to za żarty?...
— Ach, nie znasz pana de Montboron? — powtórzył introligator. — A jednak to ktoś, kto ci jest