Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Widocznie to samo wspomnienie nastręczyło się Antoniemu, gdy mu przyszedł dziwaczny pomysł przystrojenia się w tytuł.
Ale było to raczej pospolitością parweniusza, niż czynem zasługującym na potępienię.
Domysł, wyrażony przez introligatora co do kwestyi pieniężnych mógł jedynie objaśnić węzeł łączący Antoniego z ta damą półświatka, której fotografię pokazał bratu — bo musiała to być jej fotografia chyba, gdyby urwis zawarł nową jaką znajomość od czasu spotkania z Riouffolem na wyścigach.
Ale to samo podejrzenie nastręcziło się nieraz samo Janowi, gdy patrzył na wykwintne ubranie Antoniego i na jego wydatki.
Wprawdzie Antoni nieraz mówił bratu:
„Grałem na wyścigach i powiodło mi się...”
Albo:
„W tym miesiącu udała mi się spekulacyjka giełdowa...”
A student, mający tak bardzo ograniczone fundusze, drżał, słysząc wzmianki o podobnych przedsięwzięciach!
Były one jednak niczem w porównaniu z taką infamią, na którą oburzała się cała istota Jana, nie mającego podstawy do odparcia podobnego podejrzenia.
Miał jednak Jan jeszcze wątpliwości, a to mu dodawało sił do zniesienia ciosu.
Ale co nie podlegało wątpliwości i zadało Janowi dotkliwą boleść, to okrutna radość, jaką sprawiło Riouffolowi odkrycie i ujawnienie hańby Antoniego — znieważenie, zdeptanie Jana w osobie brata —