Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/192

Ta strona została przepisana.

mi zrobić jaką uwagą, nie rozmówił się ze mną i że przyszedł do ciebie, nudzić cię takiemi drobiazgami. Samo poczucie taktu powinno go było powstrzymać...
— Nie będziesz miał do niego urazy, gdy się dowiesz, o jak ważne rzeczy idzie — odpowiedział profesor.
Zaczynał on już wyszukiwać okoliczności łagodzących dla... oskarżyciela.
Jan — świadek milczący i rozumiejący wszystko — i zaślepienie jednej strony i cynizm drugiej, chciał zawołać:
— Ależ spojrzyj, ojcze, na te oczy tropionego zwierza, który oczekuje napadu! Spojrzyj na tę twarz, której brutalna zmysłowość jest tak rażąca w tej chwili! Posłuchaj jak tchu brakuje temu kłamcy, pomimo całej jego czelności! Grardło ma zdławione, ręce kurczowo ściśnięte. Przebacz mu, ale chciej uwierzyć w jego winę!
A sam stawał się wspólnikiem fałszu — bo milczał.
I słuchał jak ojciec opowiadał fałszerzowi — który to wiedział najlepiej — wszystkie szczegóły jego oszukaństwa: sfałszowanie trzech czeków Montberona i sposób użyty po dwakroć dla zatarcia kradzieży — wpłatę na rachunek pana La Croix ukradzionych sum..
Opowiadał mu wszystko, a Antoni słuchał uwa żnie każdego słowa.