Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/196

Ta strona została przepisana.

czone po dziennikach?! Byłbyś się odrazu usprawiedliwił, ale skandal byłby skandalem, szczególnie w takich czasach, jak obecne, i z tem nikczemnem dziennikarstwem, które prześladuje Rzeczpospolitę w osobach jej urzędników, i które nie cofnęło się nawet przed oszkalowaniem czci takiego Barantina!... A potem twoja matka i siostra — co za straszne zmartwienie dla nich, tak bardzo wrażliwych! Ale jesteś niewinny. Wiem, że jesteś niewinny. Jakąż to jest dla mnie pociechą! Ale ten kolega, który ci dyktował, jeżeli to nie przez nieuwagę a omyłka powtórzona nie może być nieuwagą — cóż to za nikczemnik!... Nie mów mi jego nazwiska, wolę go nie wiedzieć. Nie mów nikomu. Trzeba mu dać możność naprawienia błędu, jeżeli żałuje tego, co uczynił. Tylko pan Berthier powinien się dowiedzieć się o jego nazwisku — i to zaraz. Jutro rano, jak najwcześniej idź do niego. Nie powinieneś ani chwili dłużej pozostawać pod takim zarzutem... Ach! jakiż ja jestem szczęśliwy! Jaki szczęśliwy! Uściskaj mnie, mój synu!...
— I tyś mu na to pozwolił — na taką serdeczność?! — wymawiał Jan Antoniemu w kwadrans później.
Ojciec, wyczerpany przebytemi wzruszeniami, odszedł do sypialnego pokoju.
Bracia wyszli z gabinetu i, jak rano, młodszy poszedł za starszym bratem do jego pokoju...
Ale teraz nie szedł już z tem niejasnem i nie-