Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/198

Ta strona została przepisana.

ra też pozwalała mu wierzyć w prawdę i szczerość różnych haseł jego epoki i sfery towarzyskiej, wierzyć w sposób fantastyczny, ale zupełnie bezinteresowny.
A że syn, znający dobrze naiwność i szlachetność ojca, nie wzdrygnął się, i na jego wezwanie: „Uściskaj mnie, mój synu!” nie odpowiedział szczerem wyznaniem winy, było to zbrodnią cięższą, niż kradzież i fałszerstwo.
To też w głosie Jana, gdy mówił do brata, brzmiało oburzenie człowieka religijnego, który patrzy na spełnione świętokradztwo.
— To nikczemność, rozumiesz? to nikczemność! Nie próbuj zapierać się przedenną. Ty sam stałszowałeś te trzy czeki, ty wpłaciłeś pieniądze po dwakroć, ażeby się kradzież. nie wydała; ty — tak, ty rano! Sfałszowałeś książeczkę pana La Croix! Powtarzam ci, nie próbuj się zapierać... Czy chcesz, żebym ci dał dowody twojej winy?. To samo nazwisko Montberon, figurujące na czekach, nosisz w nikczemnym światku, w którym się teraz obracasz. Ta kobieta, której portret mi pokazywałeś, nazywa się Aniela d’Aray. Ach! przedstawiciel szlachetnego rodu Montberonów nie może przecież żyć, jak byle kto! Musi mieć pieniądze na utrzymanie takiego dostojeństwa, pieniądze na swoje gałgany i rupiecie — pieniądze dla swojej łajdaczki — a nie mógł na to znaleźć nic lepszego, jak kradzież i fałszerstwo! Gdybym chciał, byłbym cię zdemaskował jednym wyrazem. Nie powiedziałem nic przez wzgląd na ojca,