i dlatego, że widziałem jego boleść; ale tobie mówię, że ja, twój brat Jan, nie dam się okłamać. Ach! nieszczęśniku! nieszczęśniku!...
— No tak! Ja sam podrobiłem te trzy czeki — odpowiedział Antoni, przeciwstawiając uniesieniu młodszego brata obelżywy spokój, który przybierał zawsze, ilekroć Jan pozwalał sobie w ostatnich czasach krytykować jego postępki.
Uważał za rzecz zbyteczną przeczyć od chwili, gdy się dowiedział, że brat zna jego przybrane nazwisko i nazwisko jego kochanki. Ale zkąd on to wie?
I powtórzył jeszcze raz:
— Tak, ja to zrobiłem. I cóż z tego? Oddałem już dwa razy wzięte pieniądze. Jutro oddam poraz trzeci. Jeżeli masz taki ładny zwyczaj szpiegowania, możesz to sprawdzić przez swoich ajentów. I pytam się ciebie, kogo tem skrzywdziłem? Zdarzyła mi się sposobność zrobienia trzech korzystnych obrotów na giełdzie, najzupełniej pewnych, ale na to potrzeba mi było kapitału. Wiedziałem, że w bardzo krótkim terminie będę mógł to spłacić. Może być, że sposób dostarczenia sobie pieniędzy nie był bez zarzutu. Ale to tylko lekkomyślność, nic więcej, a gdybyś znał lepiej psychologię świata finansowego — dodał z odcieniem szyderstwa, posługując się technicznemi wyrażeniami Jana — wiedziałbyś, że podobne manewry w tej lub innej formie, są tam rzeczą zwykłą. Tym razem zaszkodziłem tylko sobie i odpokutuję za to, bo będę miał jutro nieprzyjemną
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/199
Ta strona została przepisana.