Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/200

Ta strona została przepisana.

scenę z tem bydlęciem, Berthierem. Co zaś do nazwiska Montberon, dziwię się, że mi je wyrzucasz, nazywając jednocześnie nikczemnemi osoby, z któremi podoba mi się żyć! Zdaje mi się, że raczej powinieneś mi dziękować za to, iż w tak złem towarzystwie nie kompromituję nazwiska Monneronów. I dziwię się bardzo, że ganisz moje postępowanie z ojcem, kiedy ja poprostu uczyniłem to samo, co ty. Zabiłbym temu biedakowi ćwieka w głowę, przyznajac się do pewnej nieformalności podpisów, którą zatrę bez śladu zaraz jutro rano. Gdyby Berthier był to wszystko powiedział poprostu mnie, nie byłoby potrzeby zacierać cokolwiek — byłbym tylko odrazu zwrócił pieniądze. Mam je. Rachunek pana La Croix jest w porządku. Pod względem finansowym był on zawsze w porządku. Ależ tak! Według przepisów Banku Nortiera, depozytaryusz nie ma prawa rozporządzać sumą wyższą nad piętnaście tysięcy franków. Chcąc podnieść wyższą sumę, powinien zawiadomić Bank na dwa dni przedtem. Gdyby pan La Croix był to uczynił, byłbym o tem bezwarunkowo wiedział, bo te interesa przechodzą przez moje ręce. Byłbym natychmiast skompletował depozyt. Niema więc żadnej potrzeby szafowania takiemi frazesami, jakiemi uczęstowałeś mnie przed chwilą, o co zresztą nie mam urazy. Dowodzą one tylko, że jesteś prawdziwy Monneron; a przytem są zupełnie nie na miejscu w ustach socyalisty, który udaje, że nie uznaje prawa własności...