ływało sine plamy na twarz, na której widniało teraz to, czego się zaparł przed bratem i przed ojcem — choć inaczej przed każdym z nich. Nie użył on pieniędzy podniesionych za sfałszowenemi czekami na żadne spekulacye giełdowe, tak samo, jak nie obrachowywał książeczki pana La Croix z pomocą kolegi. Naczelnik biura — ten, którego nazywał ze swobodą dobrze urodzonego Montberona, „słoniem”, odgadł trafnie. Antoni w Banku Departamentalnym instytucyi niezbyt skrupulatnej, otworzył sobie kredyt pod fałszywem nazwiskiem i fałszywym adresem, a potem sfałszował pierwszy czek na tysiąc dwieście franków, mając zamiar grać czy to na wyścigach, czy w szulerni, do której wprowadził go pewien oszust, poznany u Anieli d’Aray. Grał potem i na wyścigach i w szulerni. Wygrał ogółem sumę — jak dla niego — olbrzymią: dziesięć tysięcy franków. Spłacił więc wzięte na rachunek pana La Croix pieniądze, a pozostałe siedem tysięcy wydał prędko na prezenta dla kochanki, na kolacyjki w jej towarzystwie i na grę, mniej teraz szczęśliwą. Zachęcony pierwszem powodzeniem, sfabrykował nowy czek na trzy tysiące. Tym razem powiodło mu się lepiej. Wygrał w ciągu tygodnia blizko piętnaście tysięcy franków. Spłacił znów pożyczkę, a ostrzeżony poprzedniemi doświadczeniami, miał ten rozum, że doszedłszy do tej cyfry, przestał grać. Ale cóż? Dla takiej osoby, jak pani d’Aray, dwanaście biletów tysiącfrankowych było toż samo, co garść trawy, rzucona rasowym koniom, na które miał niby stawiać mniemany
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/206
Ta strona została przepisana.