Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/210

Ta strona została przepisana.

wania. Czuł jeszcze na swoich ustach płomień jej warg czerwonych i chłód wilgotny jej białych ząbków, oddychał upajającą wonią, którą było przejęte ciało zalotnicy. A. obok tego pokoju, gdzie każdy szmer tłamiły dywany koloru hawana i ciężkie firanki niebieskie z różowem, była gotowalnia. W wyobraźni Antoniego stanęły wyraźnie wszystkie przybory ze srebra cyzelowanego, na stole gotowalnianym, a pomiędzy niemi kryształowa czara, oprawna w złoto, w której Aniela składała swoje klejnoty, rozbierając się pośpiesznie po powrocie, jak dziś, z restauracyi. Pomiędzy dwoma pocałunkami zdjęła z szyi sznur dużych pereł, które zważyła na ręku, mówiąc:
Gdybym miała trzy takie sumy!
Ten sznur pereł leżał tam teraz... Antom widział go tak wyraźnie w wyobraźni, jak gdyby tam był... Od niego tylko to zależało. Machinalnym ruchem wyjął z kieszeni mały kluczyk, zawieszony przy dewizce od zegarka. Ten klucz dała mu Aniela d’Aray przed kilku tygodniami, ażeby mógł wchodzić i czekać na nią nawet w nieobecności służącej. Gdyby poszedł teraz, z tym kluczem, na ulicy Longchamp? Aniela była niezawodnie sama. Bogaty kochanek, który łożył na jej utrzymanie i któremu wybraniec serca musiał ustąpić miejsca — człowiek żonaty — bywał u niej tylko wieczorami, od pół do 12-ej, po teatrze, do l-ej po północy, Teraz zegar wskazywał 12-tą minut 49... Zanimby się dostał na ulicę Longchamp, byłoby kwadrans na 2-gą. Antoni