Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/229

Ta strona została przepisana.

sne oczy Rumesnila, które umiały być i takie słodkie i takie okrutne niekiedy.
Powtórzyła więc tylko:
— Nie zrobisz tego!
A podchodząc do niego powiedziała, rozpalając się własnemi słowami:
— Po tem, coś mi powiedział przed chwilą, po tem, co myślisz, to jest ostatni człowiek, do którego mógłbyś się zwrócić — ostatni! ostatni! Ale ty sam to rozumiesz, nieprawdaż? Toby wyglądało tak, jak gdybym ja cię przysłała. Nie uwierzyłby on nigdy, Że nie jesteś w zmowie ze mną najpierw, a potem z Janem, pomimo, że jest takim przyjacielem Jana. Shańbisz nas wszystkich — mnie, Jana, siebie — wszystkich! Matkę naszą i ojca także! Ozy on może uwierzyć, że nie mówiłeś z nimi przed zwróceniem się do niego” Wszyscy, wszyscy, Wszyscy będziemy shańbieni! A i tego dosyć, co się już stało! — jęknęła z głęboką żałością.
Przebiegł ją dreszcz oburzenia na myśl o tem dziecku, do którego ojca chciał się zwrócić jej brat z żądaniem pieniędzy.
Przez chwilę wyznanie było na jej ustach, które go nie wymówiły. Powstrzymał je niemiłosierny błysk w oczach fałszerza i akcent, z jakim powiedział:
— Zapominasz, że Rumesnil był razem ze mną w szkołach i że to samo upoważnia mnie do kroku, Jaki praktykuje się często między kolegami? Pójdę do niego, powtarzam ci, i będę go prosił o pieniądze