Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/242

Ta strona została przepisana.

starszego brata o nikczemność. A jeżeli nie chce wymienić Rumesnila, czem skłonić Jana, który zapewne odmówił już pomocy bratu? Bo tem Julia tłómaczyła sobie gorzkie słowa Antoniego: „Nie życzę ci nigdy potrzebować jego litości”.
Nie wiedziała, że fałszerz i jego okłamał, utrzymując, że ma w ręku te pięć tysięcy franków, które dzwoniły w jej uszach, gdy wchodziła do pokoju młodszego brata. Siedział on przy stole, z czołem opartem na ręce, a przed nim leżała książka, której nie czytał. Na widok siostry zadziwił się. Ona zaś zmieszała się; czuła, że nie może mówić, a nie mogła znieść milczenia; czuła próżnię w głowie, tę próżnię, którą znają wszyscy, co jak ona, zostali nagle, bez przygotowania, wplątani w rozmowę niesłychanej, tragicznej wagi. Znają oni wszyscy ten napływ myśli i słów, tę spazmatyczną reakcyę mózgu, pracującego ze zdwojoną energią po chwilowem obezwładnienia. To właśnie natchnęło Julię zaraz na miejscu, co ma powiedzieć Janowi, nie wymieniając nazwiska Rumesnila:
— Przychodzę pomówić z tobą o Antonim — zaczęła — prosić cię, żebyś się ulitował nad nim, żebyś miał litość nad ojcem. Wiesz wszystko... Powiedział on i mnie wszystko — i to także, że byłeś dla niego bardzo surowy... Nie dziwię się. Ja sama, gdy mi wyznał swą winę, uczułam obrzydzenie...
Cała gorycz, pozostała w jej sercu po nocnej rozmowie, wylewała się w tych słowach, które powtórzyła z uniesieniem: