Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/246

Ta strona została przepisana.

argument, zwalczający wszelkie wahania Jana, tak samo, jak zwalczył jego miłość dla Brygidy Ferrand.
Julia nie skończyła jeszcze mówić, gdy Jan porwał się z miejsca, szukając paltota i kapelusza.
— Idę do Crémieux-Daxa — powiedział. — Masz zupełną słuszność. Żeby tylko Antoni nie zrobił nic nowego!
— Nie miał na to czasu — zauważyła Julia. — Możesz być pewny, że najpierw poszedł do pana Berthier prosić go zwłokę... Ach, Janie! — zawołała z uniesieniem — nie wiesz nawet, jak bardzo cię cenię, jak cię podziwiam, jak cię kocham!
Wzięła brata w objęcia i przycisnęła go do serca z niezmierną siłą. Potem przeprowadziła go przez korytarz. Musieli przechodzić koło drzwi gabinetu profesora, który miał lekcye, o czem wspomniał był Antoniemu. Tłómaczył uczniowi znany ustęp z „Katyliny” Sallustyusza.
Maria constructa esse — deklamował z zapałem. — A ty przetłómaczyłeś: „budować wille w morzu!” Gdzie tu widzisz wille? Tłómacz z oryginału. Sallustyusz pisze: „budować morze, ” więc pisz: „budować morze.” Oto wspaniała łacina, która się trzyma samą tylko siłą rzeczownika i słowa, jak wiadomo. Co to za język!
— Jak on kocha poezyę! — myślał Jan w chwilę później, siedząc w dorożce, wiozącej go ku ulicy Hohe’a i pałacowi Crémieux-Daxa. — Nawet w taki