Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/248

Ta strona została przepisana.

najsilniejsza przyjaźń, to znów innym razem wrogo i nieufnie — ta domyślność przejęła go teraz dreszczem trwogi. Nie mógł mu powierzyć hańbiącej tajemnicy brata. Pewny był, że Crémieux-Dax nie zawaha się ani chwilę i, dając mu pięć tysięcy franków, nie zapyta o nic, ale pewny był, że domyśli się powodu.
Jan był już na Polach Elizejskich, gdy zrozumiał, że krok ten będzie dla niego zanadto bolesny. Zamyślił się na chwilę, a potem, wychyliwszy się przez okno, zawołał na woźnicę:
— Nie jedźmy na ulicę Hoche, tylko na ulicę Tournon. Dam znak, kiedy dojedziemy...
I tak w tej chwili rozpaczy obraz pana Ferrand, tego nauczyciela, od którego uciekał, a którego wpływ tak kochał, zastąpił mu bezwiednie obraz kolegi, najwięcej ze wszystkich szanowanego. Szedł, pociągany tajemną siłą, która nam stwarza naszą przyszłość, szedł ku temu, którego wierzenia staną się kiedyś jego własną wiarą, co czuł tak dokładnie w tej chwili, a oddalał się od tamtego, rozumiejąc, że nieuczciwością byłoby zaciągać dług wdzięczności względem założyciela Związku wówczas, gdy zerwanie z nim w dziedzinie myśli i zasad zbliżało się na zawsze,
Cały ten proces myślowy odbył się, w sposób zupełnie niezależny od jego woli, i zadziwił się, stanąwszy pod bramą domu ojca Brygidy. Przypomniał sobie, że dwadzieścia cztery godziny temu zobowiązał