Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/252

Ta strona została przepisana.

prędko, uważając za zbyteczne jechać teraz, gdy się już nie obawiał, żeby mu zabrakło czasu na zdobycie pieniędzy dla spłacenia długo fałszerza. Ten drobny rys ścisłej oszczędności, która stała się już u niego machinalną, miał źródło w miłości synowskiej, zawsze żywej, nawet w tej chwili, gdy, jak te raz, zasady i wyobrażenia ojcowskie były mu wrogie. Nie chciał wydawać pieniędzy na wygody, których profesor odmawiał sobie stale.
— Pożytek z cierpienia? — powtórzył, a serce rozpływało mu się wobec dobroci i delikatności pana Ferrand.
Jan brał w swoją duszę znaczenie tych słów, przez niego podsuniętych. I teraz znów uderzyła go potęga nauki chrześcijańskiej, tłómaczącej życie. Pozbawiony pojęć chrześcijańskich, jakąż pociechę mógł znaleźć w swej duszy wczoraj i dziś rano, w chwilach zmartwienia? Nic — tylko rozpacz — a upadek pod brzemieniem ślepego przeznaczenia. Co znaczyły te słowa, które ojciec Brygidy dołączył do wyświadczonego dobrodziejstwa? Miały one przypomnieć mu, że cierpienia mniejsze i większe mają pewną logikę i te, które wynikają ze stosunku z ojcem, i te, które mu sprawiał zagadkowy charakter siostry, i te, które mu zadała zbrodnia brata i wszystkie inne przesilenia w przyjaźni Crémieux-Daxa, i obrzydzenie, jakiego doznawał na samą myśl o Związku Tołstojowskim od wczorajszych przykrych zajść, zakończonych grubiańskiemi zniewagami Riouffola. Po za tym szeregiem wzruszeń bolesnych i gnę-