Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/253

Ta strona została przepisana.

biących mógł jednak dojrzeć niewidzialny i nieprzerwany wpływ Ducha, który chciał przyciągnąć do siebie jego duszę.
Każdy nowy cios był jednem więcej objawieniem, coraz wyraźniejszem praw, nieuznawanych przez Jana i całą jego rodzinę. Jakież to były prawa? To same, które tradycyonalista Ferrand wskazywał mu jako podstawy rodziny i społeczeństwa.
I w tem właśnie tkwił ten „pożytek z cierpienia,” w tem ćwiczeniu umysłu, w jego przymusowem przylgnięciu do prawd, ujawnionych temi srogiemi doświadczeniami. A czuł i to, że jeżeli nadejdzie dla niego chwila, gdy uwierzy bez zastrzeżeń, gdy jego duszę oświeci wiara taka, jaka rozjaśnia oczy Ferranda i Brygidy, będzie błogosławił temu Duchowi, który jako Opatrzność rządzi naszemi losami, za to, że powiódł go tą drogą, na której dziś serce się jego krwawi. Byłaby to hojna zapłata za zdobytą pewność i siłę wewnętrzną, gdyby na końcu tej drogi mógł spotkać tę, którą kocha!
Przypuszczenie, któreby mu była nasunęła rozmowa z Julią, gdyby się nie był oparł możliwości pewnej hypotezy, obudziło go z tej mistycznej egzaltacyi, stawiając mu przed oczy inną tajemniczą zagadkę, grożącą cięższemi następstwami, niż to wszystko, co go dotąd dręczyło.
Doszedł był do końca bulwaru Saint Germain, do biura banku Nortiera. Bywając nieraz u brata, znał rozkład biura i wiedział, że można wejść do