dnak była zupełnie pewna, że fałszerz dostał te pieniądze od Rumesnila, byłaby może zdobyła się na tę nadludzką odwagę, byleby tylko zatrzeć wszelki ślad tego niegodnego długu? Ale nie była pewna — i wrodzone poczucie wstydu, które podobne wyznanie czyni męczarnią dla każdej kobiety — a cóż dopiero, jeżeli to jest młoda dziewczyna! — zamknęło jej usta. Powiedziała tylko:
— Przeraża mnie to, że tak prędko znalazł te pieniądze...
— Ale przecież mówiłaś mi sama, że dzisiejszej nocy Antoni cię prosił, ażebyś mu pomogła — pytał Jan. — W jakiż sposób?
— Nie nalegaj na mnie! — odpowiedziała, podnosząc się i cofając, jak zranione zwierzę. — To, co mi mówił, było zanadto bolesne, ażebym mogła zdobyć się na powtórzenie... Nie pytaj mnie nigdy o to! Nie wspominaj o tem nigdy! Nigdy! Nigdy! Zresztą, nie o to idzie, bo nie chciałam go słuchać i kazałam mu wyjść z pokoju...
— Nie będę cię o nic pytał — zaczął Jan po chwili wahania. — Ale pod jednym warunkiem. Mam prawo — dodał, widząc, że Julia podnosi głowę i spogląda na niego z pełną nieufności dumą, jak zwykle w ciągu ostatnich miesięcy. — Zdobyłem się na twoją prośbę — skutkiem twojej rozmowy z Antonim — na czyn, który mi był niesłychanie przykry. Nie żądam, ażebyś mi powtarzała tę rozmowę. Ale przysięgnij mi, że nie domyślasz się, do kogo mógłby się on zwrócić...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/263
Ta strona została przepisana.