Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/27

Ta strona została przepisana.

mnie, że jesteś spokojną, a mówisz z takiem uniesieniem, że obawiałbym się o ciebie, gdybym nie znał twojego męztwa. Ktoby słyszał twoje słowa, mógłby sądzić, że odpowiedź, której oczekujemy, wypadnie napewno według naszego życzenia. A gdyby się stało inaczej? Gdyby w ostatniej chwili zwyciężyło to, co nie pozwoliło Janowi przyjąć od razu postawionego przez nas warunku? I ja — dodał — wierzę w tajemniczy wpływ zmarłych na żyjących i w to, że mogą uprosić dla nas dużo, jak i my dla nich To jest właśnie treścią dzisiejszej uroczystości. Ale wierzę i w to, że ostateczny wyrok Najwyższej Woli od Niej tylko zależy. Nie taiłem przed tobą, że w tem, co zaszło, widzę tajemniczy jakiś cel, wezwanie, które Bóg skierował do tej duszy. Czy ona usłucha tego wezwania? Tego ani ty, ani ja nie możemy przewidzieć, moje dziecię.
— Obawiasz się mojego zmartwienia w razie zawodu, ojcze! — odpowiedziała Brygida, potrząsając głową z uśmiechem. — Nie zawiodę cię jednak. Sam mi mówiłeś, że niedowiarstwo pana Monneron wypływa z jego nieświadomości. Tak, powtarzałeś mu wielokroć piękne zdanie kardynała Neumana: „Nie zgrzeszyłem nigdy przeciw światłości”. On już teraz wie po rozmowach z tobą. Odparłeś wszystkie jego zarzuty. Przedstawiłeś mu swoje przekonania. Dowiodłeś mu, co jest religia. Jakżeby mógł nie uwierzyć?
— Religii nie można dowieść — odrzekł filozof. Można dowieść zasad, na jakich się wierzy, ale to