Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/273

Ta strona została przepisana.

wiernego z zielonego sukna z kolorowemi guzikami, wyszywana złotemi szamerunkami, wszystko to świadczyło, że człowiek Związku Tołstojowskiego, mieszkający w tej budowli o wysokich, łukowatych oknach, pomimo swoich przekonań socyalistycznych, żył po pańsku. Kiedy syn profesora zadzwonił do bocznego wejścia dla pieszych obok bramy, zobaczył, że stajenny chłopiec przed wozownią myje faeton na gumowych kołach. Poznał ulubiony ekwipaż Ademara, ten, którym się najchętniej sam powoził.
— Wyjeżdżał rankiem, pewnie teraz jest w domu — pomyślał Jan.
Ale zmieszał się, usłyszawszy odpowiedź odźwiernego, który mu powiedział o wyjeździe Rumesnila na wieś.
— Pan hrabia powróci we wtorek, może rano, a może wieczorem, nie wiem...
Odźwierny był oddawna w służbie u hrabiny wdowy. Znał dobrze kolegę swego pana, widywał go jeszcze młodzieniaszkiem w mundurku, za czasów szkolnych. Więc dodał jeszcze parę szczegółów do tego ogólnikowego obaśnienia:
— Wyjechał o pół do, dziesiątej...
— Czy mój brat był tu rano? Czy widział się z nim? — odważył się zapytać Jan.
— Widział się — odpowiedział odźwierny. — Pan hrabia już siedział w faetonie, kiedy pan Monneron przyszedł. Pan hrabia wrócił z nim na górę. Dlatego pojechał drugim pociągiem...
Nie było już żadnej wątpliwości. Od Rumesnila wziął Antoni te pięć tysięcy! Odwiedziny w takiej porze dnia trudno było wytłómaczyć czem innem.