Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/274

Ta strona została przepisana.

Prosił o pieniądze i dostał. I między wizytą na ulicy Varenne o dziewiątej, a przyjściem do biura o dziesiątej, kiedy zapłacił dług — nie było czasu na żadne inne poszukiwania. I to właśnie przypuszczenie wprowadziło Julię w stan rozdraźnienia, w jakim widział ją Jan — i to nazwała ona podłością, zbrodnią. Dlaczego? Młodzieniec nie był usposobiony do roztrząsania tej zagadki i dręczenia się wątpliwościami, jak to czynił od kilku tygodni. Zawołał na dorożkę i w niecały kwadrans po otrzymaniu tego objaśnienia, mającego tak okrutne dla niego znaczenie, był już z powrotem na ulicy Claude-Bernard, gdzie spotkał się na chodniku przed domem z panią Monneron i Kacperkiem, którzy nie przepuścili tej sposobności, ażeby nie objawić swego zapatrywania na sposób lokomocyi, uważany przez całą rodzinę — za przykładem profesora — za coś nakształt nadużycia.
— Co za szyk! — zawołał smarkacz, kłaniając się szyderczo.
I przedrzeźniając reklamę bieliźniarza, panoszącą się na ścianach domu, dodał:
— Czyś odziedziczył spadek, że sobie fundujesz dryndy?
— Spieszmy się! — przerwała pani Monneron — bo nie chciałabym spóźnić się do omnibusu. My nie mamy tyle pieniędzy, żeby najmować dorożkę na całe godziny! Jesteśmy tak jak ojciec, który umie sobie odmawiać wygód...
Ten przycinek i spojrzenie, jakie mu towarzyszyło, powstrzymały Jana od zapytania godnej pary o jedno, co go zajmowało w tej chwili:
— Czy Julia jest w domu?