Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/279

Ta strona została przepisana.

— Ostatnie — powtórzyła Julia.
— Więc jeżeli tak — mówił dalej brat — zapytam Rumesnila, jakie was łączą stosunki. Jego kręcenie się przy tobie ludzie zauważyli. Mówią już o tem. Wiem to dobrze. Ale tak dalej być nie może. Przedewszystkiem poproszę go, ażeby zaniechał swoich wizyt...
— A jeżeli mnie się podoba przyjmować go? — zawołała Julia. — Dziwię ci się bardzo! Czy to twój dom? Czy ja u ciebie mieszkam? Jeden tylko człowiek ma tu prawo zamykać przed kimś drzwi — to mój ojciec. Albo mu więc powiedz wszystko, albo nie mieszaj się do tego, co tylko do mnie należy!...
— Powiedzieć mu wszystko? — powtórzył Jan. Wiem dobrze sam, że to niepodobieństwo — ty — coś mnie zaklinała dziś rano, żebym oszczędzał jego spokój...
— Więc zaczekaj do chwili, kiedy ja go zamącę — odpowiedziała z goryczą. — Z nas dwojga może nie ja gotuję mu większe zmartwienie...
— Więc kto? — zapytał Jan.
Kiedy wczoraj Antoni zrobił aluzyę do jego tajonej miłości dla Brygidy Ferrand, Jan zmieszał się bardzo. Nie chciał, nie mógł pozwolić temu niegodnemu bratu ani na jedno słowo więcej... Ale w rozmowie z Julią doszedł już do tego stopnia rozdrażnienia, kiedy się przestaje czuć najboleśniejsze rany. Nalegał, chcąc przerwać zagadkowe wzmianki, które czyniła ta dziewczyna dziwna i skryta.
— Wytłómacz się? Co to ma znaczyć?
— To, com powiedziała — odrzekła — zrozumiałeś mnie dobrze. Ale skończmy już o tem. Sam