Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/280

Ta strona została przepisana.

twój ton wskazuje, że miałbyś mi za złe, gdybym się wdawała w twoje sprawy Nie wdawaj się więc i w moje... Nie jestem małem dziewczątkiem, wychowanem w klasztorze. Nie wartoby było otrzymać takiej, jak ja edukacyi, żeby w dwudziestym pierwszym roku życia nie mieć wyrobionych poglądów na życie. Mam je wiec, a przedewszystkiem wiem, że mogę liczyć tylko na siebie, jeżeli chcę sobie zbudować przyszłość taką, jakiej pragnę... I stworzę ją sobie... Tak — na kogoż więcej mogłabym rachować? — dodała w zamyśleniu, mówiąc więcej do siebie niż do brata. — Przecież nie na żadną pomoc z nieba, o ile wiem. Bóg nie zada sobie trudu pomagania Julii Monneron do zdobycia szczęścia, nieprawdaż? Ani na ojca. Jego jedyną myślą jest wetknąć mnie gdziekolwiek, jako bakalarkę... Ani też na mamę. Wiesz to sam aż nadto dobrze — wyrzekła z naciskiem, posługując się własnemi słowami Jana. O tamtych dwóch możemy nie wspominać, ani też o tobie, pomimo, że nie często z sobą rozmawiamy i że mnie nie znasz. Ale ja ciebie znam. Czy mam ci powiedzieć, do czego zdążasz? Skończysz na katolicyzmie, jeżeliś już nie skończył... Ja zaś mam wstręt do tej religii, tak samo jak i do wszystkich innych, i wstręt do tej twojej podłości, z jaką rzucasz się w to, co uważam za fałsz, dlatego, że ci prawdę zaziężko znosić... Z nas wszystkich ty jeden masz duszę mieszczucha. Antoni to rozbójnik, a na to potrzeba więcej odwagi! Wolę jego zuchwalstwo, niż twoją słabość. On jest buntownik na swój sposób — nie na mój — ale mam więcej szacunku dla niego, niż dla twojej uległości, rozumiesz? Jestem anarchistką,