wiedz o tem. I nie pozwolę bez oporu zdeptać się temu nikczemnemu społeczeństwu! Niech mi więc wolno będzie starać się o miejsce takie, jakiego mi potrzeba! Jeżeli mi się nie uda, ja sama będę za to odpowiadała!...
Poraz pierwszy od lat kilku ta duma, zamknięta w sobie, otworzyła się pod wpływem przebytego wstrzśnienia i ukazała ciemne głębie, które zgrozy przejęły Jana nawet w tej chwili, gdy mu szło tylko o wyjaśnienie faktów.
Ta solidarność rodzinna, do której odwoływał się przed chwilą, jakże ją odczuł żywo teraz, w obliczu męki, którą mimowolnie zdradzały słowa tej dziewczyny!
I czując, że litość budzi się w jego duszy obok gniewu, który w nim rozniecił początek rozmowy, zapytał:
— Więc czułaś się także bardzo nieszczęśliwa w tym domu?
— Bardzo! — odpowiedziała wzruszona przez chwilę zmianą w tonie brata.
Ale było już zapóźno; opanowała się odrazu i zesztywniała w zwykłej pochmurnej dzikości, jak gdyby jej dziecięce serce, rozczarowane przedwcześnie, buntowało się przeciw współczuciu.
Zakończyła rozmowę z bratem, otwierając drzwi i wołając służącę:
— Mama przed wyjściem, poleciła mi wydać dyspozycyę Paulinie — zwróciła się do Jana. — Więc pozwolisz, że się tem zajmę. Będzie to lepiej, niż przepędzać czas na robieniu sobie przykrości...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/281
Ta strona została przepisana.