Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/290

Ta strona została przepisana.

jedynie trafną: że Julia jest kochanką jego kolegi.
Wyobraźnia Jana była zbyt czysta i serce zbyt tkliwe, żeby mógł przypuścić podobne brudy.
Tego samego wieczora, gdy ich ojciec, żyjący urojeniami, pokrywał dopiskami kajety uczniów, lub wygłaszał optymistyczne aksyomaty, gdy niesprawiedliwa i ograniczona matka wyciągała leniwie igłę z haftu, gdy cyniczny Antoni i budzący politowanie Kacperek bawili się zatłuszczonemi kartami, Jan spoglądał ukradkiem na siostrę i badał ją tak, jak nieraz przedtem, lecz nigdy z taką, jak teraz przenikliwością. Była ona dla niego już zupełnie przezroczysta, z wyjątkiem jednego zakątka duszy, ciemnego i zmąconego, który miał mu zgotować później tragiczną niespodziankę. W tej chwili czytał na jej szczupłej zamkniętej twarzy szerokie udręczenia, na które biedna istota użalała się dziś przed nim z takim akcentem urazy. Urazy względem kogo? Względem wszystkiego: względem rodziny tu zebranej, względem tych zarazków moralnych, unoszących się w atmosferze tego domu, którego podwaliny fałszywie założono. Widocznie i to można było wyczytać z jej twarzy, że była to natura niejednolita, ze zdolnościami odziedziczonemi po ojcu i z brutalnemi popędami matki. Ta podwójna dziedziczność czyniła ją podobńą do Antoniego i do Jana zarazem. Silnie zarysowany podbródek i zmysłowe wargi, odcinające się szkarłatnym rąbkiem na bladej twarzy, zdradzały te same plebejuszowskie pożądania, które dążą z dziką gwałtownością do zaspokojenia. Paryż ją obłąkał mirażem przepychu i rozkoszy, ku którym mo mic NC WBA oś + A
„M