w sercu siostry, gdy mówił: „da ona sobie radę!” Mogła istotnie dać sobie radę w teoryi, wyznając brutalne zasady zupełnej niezależności moralnej. Ale w rzeczywistości nie umiała dać sobie rady, bo była słabem, dwudziestoletniem dzieckiem, bez doświadczenia, bez energii, poprostu zakochaną dziewczyną, pragnącą zrobić karyerę. Jan nie zgłębiał tego do dna i uspokajał się słowami Antoniego. Te określenia lakoniczne i poufałe, stanowcze niemal, jak dyagnoza chirurga, mają wpływ na umysły skłonne do myślenia, jak umysł Jana, skłonne do rozpraszania się w nieuchwytnych odcieniach. Więc zadawalniał się zdaniem Antoniego i posługiwał się niem dla streszczenia w nich rozmyślań nad Julią i nad tajemnym stosunkiem, do którego mógł, ją popehnąć charakter gwałtowny dziecka egzaltowanego i rozczarowanego zarazem, próżnego i zepsutego, a raczej pozbawionego wszelkich pojęć moralnych. I choć z innych powodów — Jan kończył na tem samem, co Antoni:
— Nie! Pomiędzy nią a Rumesnilem nie zaszło nic nieodwołalnego. Ona na to zbyt dumna. Była to tylko lekkomyślność, której od wtorku położę koniec:
I z tem postanowieniem poszedł spać po dniu zaczętym tak burzliwie, a kończącym się spokojem jeszcze groźniejszym. I z tem samem postanowieniem wstał nazajutrz. Ileż to jednak godzin: upłynąć musi do wtorku, i jak długi ten czas mu się wydawał, gdy go obliczał zawczasu — tem dłuższy, że teraz obawiał się nowej rozmowy z siostrą! Obawiał się, żeby go nie zapytała o jego zamiary i nie pró-
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/292
Ta strona została przepisana.