Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/294

Ta strona została przepisana.

rand, a z nim i słodką Brygidę. Naprzykład ten sławny ustęp, wykazujący dobrodziejstwo tradycyjnych wierzeń:
„I wtedy, w świątyni Nasis, oblanej wodami Nilu, jeden z najstarszych kapłanów przemówił w ten sposób do wędrowca: O! Solonie! wy Garecy będziecie zawsze dziećmi, bo niema ani jednego między wami, któryby zasługiwał na piękne miano starca.” A Solon zapytał: „Co mają znaczyć twoje słowa?” „Że macie bardzo młodzieńcze dusze — odrzekł kapłan. — Nie macie żadnych starożytnych podań, przekazanych wam przez przodków, żadnej nauki podawanej od wieku do wieku przez osiwiałe głowy.”
Spotkawszy takie ustępy, Jan odkładał gruba księgę. Opierał głowę na ręku i czuł w sobie płodność myśli, zasianych przez myśliciela z ulicy Tournon; zestawiając z jednej strony teorye godzące się z niewzruszonemi twierdzeniami mędrców wszystkich czasów i opierając się na zasadniczych prawach natury ludzkiej — a z drugiej strony burzycielskie błędy nowatora z ulicy Claude Bernard, który był jego ojcem. A potem — jak zwykle zdarza się myślicielom — rzeczywiste takty zaczynały tracić w jego oczach swoją wyrazistość. Nie sprawdzał, czy pozostają w tym samym stanie, jak były wtedy, gdy je zauważył. W przerwach między studyowaniem Platona nie obserwował już Julii z tem samem natężeniem, co w ostatnich czasach, Nie widział. że i ona tego wtorku, kiedy Rumesnil ma powrócić, oczekuje z gorączką, która pali się w jej oczach, pokrywa rumieńcem policzki, i rozpala czoło i dłonie. Nie wiedział, że jest ona kochanką, która ma się prze-