ległego salonowi. Dała się doprowadzić do samych drzwi, lecz tam wyrwała się z jego objęć i odepchnęła go. Oparła się o ścianę, ręką przyciskając serce, jakby tam uczuła ból. Myśl o przyszłem macierzyństwie ogarniała ją coraz silniej, budziła w niej dreszcz obrzydzenia wobec tego zmysłowego szału, który w tej chwili wydawał się jej sponiewieraniem. Wymówiła z trudnością, przyciskając ręką serce:
— Boli mnie serce... Daj mi pokój... Miałam zanadto wzruszeń dzisiaj... Muszę wrócić do domu!
Była tak zmieniona, że Rumesnil sądził, iż jest chora.
— Czy chcesz, żebym cię odwiózł! — zapytał.
— Nie! — odrzekła. — Moglibyśmy spotkać się z Janem!... Potrzebuję być sama, żeby się uspokoić — dodała, biorąc się za głowę.
Potem, gdy już miała wychodzić, zatrzymała się na progu.
— Nie gniewasz się? — zapytała.
I przyciskając Rumesnila do serca, jak przy powitaniu, dodała:
— Jak ja cię kocham! Tak bardzo, że aż się tego boję!
— Przekonam się, czy mnie kochasz... — odpówiedział z tak dziwnym wyrazem, że Julia, nagle zaniepokojona, zapytała:
— Co masz na myśli?
— To, o czem mówiliśmy przed chwilą: o twojej obawie, że zostaniesz matką...
— To nie jest obawa — odrzekła.
— Trzeba, żeby nie było nawet tej obawy... — mó-
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/313
Ta strona została przepisana.