łem. I dlatego to wzbudził on we mnie takie zajęcie wówczas, gdy uczęszczał na moje wykłady. Nie zdarzyło mi się spotkać młodego człowieka, którego cierpienia świadczyłyby wyraźniej o tem, jak dalece sofizmaty rewolucyjne są zabójcze dla umysłów trzeźwych i serc prawych... Prócz tego pokochał cię.
Widziałem, jak się rozwijało to uczucie. Widziałem, że i ty to widzisz i że cię to wzrusza. Zdawało mi się, że to może być szczęściem dla was obojga, Dziś zadaję sobie pytanie, czym się nie omylił, jeżeli walka, która toczyła się w jego duszy, gdy miał lat osiemnaście, trwa jeszcze teraz, w dwudziestym piątym roku życia — trwa, pomimo miłości, jaką ma dla ciebie...
— Nie, ojcze! — zawołała Brygida, dotykając lekko ramienia Ferranda — walka już skończona, a szczęście jest blizko...
I wskazując lekkim ruchem głowy na Jana, dodała: I on także jest blizko...
Spostrzegła go i on ją zobaczył. Podniósł się z ławki z nieśmiałością, wzruszającą zawsze kobietę kochaną, z miną człowieka, który oczekuje od paru godzin, a pragnie, żeby to spotkanie wydawało się przypadkowem. Pomimo, że niepokój Ferranda był wielki i uważał on rozmowę, której zapowiedzią było ukazanie się ucznia, za bardzo ważną, sam także był wzruszony, a zarazem rozśmieszony niezgrabnością zakochanego. W atmosferze natężenia umysło-
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/32
Ta strona została przepisana.