Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/321

Ta strona została przepisana.

dniało w niej ten punkt żywotny, na którym opiera się cały organizm dla stawienia oporu, ręce i nogi omdlewały jej, serce zamierało na samą myśl o walce, którą trzeba będzie stoczyć...
Dziwne to uczucie — niemal dotykalne — jarzma przygniatającego jej istotę, stało się jej nagle tak nieznośnem, że porwała się z miejsca, jak za pociśnięciem sprężyny, ażeby się z niego otrząsnąć i zaczęła iść prędko w stronę domu rodziców, przez niekończące się nigdy bulwary.
Usiłowała rozpędzić gwałtownym ruchem nagabywania, których była ofiarą, i stopniowo z niejasnych, mętnych słów kusiciela zaczęły się wyłaniać wyraźniejsze obrazy, przeciw którym buntowała się cała jej istność.
Nie mogła jednak ich rozegnać.
Jest to drugiem stadyum pokusy, w którem dusza oswaja się z czynem, mając silne postanowienie niedopuszczenia go, a przedstawiając go sobie z wyrazistością coraz dokładniejszą.
Bierzemy niejako udział w tem, co sobie wyobrażamy zbyt wyraźnie.
Tę stronę ludzkiej natury miał na myśli najbardziej stanowczy z Apostołów, gdy mówił:
„Niechaj te bezeceństwa nie będą nawet wspominane przez was!”
I w tej samej chwili, gdy dusza jej wołała „nie!” Julia widziała przed sobą obraz prawie namacalny, i w myśli godziła się z nim, jak z czemś rzeczywistem...
Tak, widziała siebie jadącą powozem z Rumesnilem, ku domowi, którego adres powiedział stangre-