towi; może to jeden z tych domów, około których teraz przechodzi?...
Będzie osłonięta płaszczykiem, na twarzy będzie miała podwójną woalkę.
On będzie do niej przemawiał, dodając odwagi.. Będzie ją trzymał za rękę...
Wysiądą opodal od domu, ażeby stangret nie mógł nigdy świadczyć przeciwko nim.
Takie rzeczy są zakazane przez prawo... Prowadzą do więzienia... Są zbrodnią...
Wejdą potem do sieni. Zaczną wchodzić na schody.
Julia wyobrażała sobie te schody wązkie i ciemne...
Na piętrze ktoś otworzy drzwi... Kogoż tam zastaną gotowego do wykonania zbrodniczej roboty? Kobietę, czy mężczyznę?
Julia widziała spojrzenie tego „fabrykanta” lub „fabrykantki aniołków.” Oddychała atmosferą szpitalną.
Widziała przed sobą stół założony narzędziami metalowemi, których zimny blask mroził jej krew teraz, na samą myśl o tem. A cóż to będzie dopiero w rzeczywistości? Na czem będzie polegać ta śmiertelna robota?
Nie wiedziała...
Ach! i nigdy się nie dowiel... Nie pójdzie nigdy do tego bezecnego miejsca! Nie powierzy się tym rękom łotrowskim a zręcznym, które widziała w myśli ujmujące narzędzie... Nigdy!.. Nigdy!...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/322
Ta strona została przepisana.