Ta strona została przepisana.
wego, w której żył i w która wprowadził córkę, to dziecinne czajenie się Jana, schwytanego, na czatach, pomieszanego i tłóniaczącego się niezręcznemi słowy, było jakimś powiewem młodości i świeżości uczuć. Jan tłómaczył się, jąkając, i zdradzał tak naiwne zakłopotanie, że ojciec uśmiechnął się i przerwał z odcieniem żartobliwego szyderstwa:
— Nie idziesz pan nigdzie? Tem lepiej! Odprowadzisz nas do domu.