Zawahała się na chwilę, a potem dodała ze stanowczością, równającą się stanowczości brata:
— Dlatego, że go kocham...
— Kochasz go? — powtórzył Jan, przerażony tem wyznaniem, potwierdzającem jednak najmniej bolesną ze wszystkich hypotez, jakiemi się dręczył co do stosunków siostry z Rumesnilem.
Ani przez chwilę nie przyszło mu na myśl uważać tego, co powiedziała, za przyznanie się do występnego stosunku.
Widział w tem tylko wyznanie tajonego uczucia, z którem Julia nie zdradziła się nigdy przed tym, kto je wzbudził.
— Moja biedna Julio! Do czego cię to doprowadzi? Nie jesteś chyba tak szalona, ażeby przypuścić małżeństwo hrabiego Rumesnila z panną Monneron?
— Dlaczegożby nie? — odpowiedziała z żywością. — Nie mówię, ażeby zaraz... Jego matka może mieć pewne uprzedzenia. Ale gdyby on sam je miał nie byłby w Związku. Wszystko zależy od jego uczucia dla mnie. A o tem dowiem się po twojej z nim rozmowie. Twoim obowiązkiem jest powtórzyć mi ją wiernie, raz jeszcze ci to mówię. Czy mi przyrzekasz? Zdradziłam się przed tobą. Byłoby źle, gdybyś nie ocenił mego zaufania. A masz na to jeden tylko sposób, powtarzam: być surowym względem mnie, żądam tego! — surowym do brutalności nawet — powtarzając mi wszystko, co będzie przez was powiedziane.
— Będę szczerym — przyrzekam ci to — odpowiedział Jan. — Ale...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/355
Ta strona została przepisana.