Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/356

Ta strona została przepisana.

— To mi wystarcza — przerwała — i niema tu żadnego ale... — Albo Ademar mnie kocha i przekonasz się o tem, albo też... Ale daj słowo honoru, że powiesz mi szczerze, jeżeli przekonasz się, że mnie kocha... Nie żądam nic więcej. Prawdziwe uczucie ma prawo do szczerości zupełnej... Jeżeli ty domyślałeś się tajemnicy mojej, Janie, to ja odgadłam już dawno twoją. — Kochasz Brygidę Ferrand. Nie zaprzeczaj mi, bo wiem. Gdybym była jej przyjaciółką, i gdybym poważyła się mówić z nią o tobie, czy uważałbyś, że czynię sprawiedliwie, tając to, cobym odkryła w jej sercu? Wszak prawda, że nie? Nie rób więc mojemu uczuciu tej krzywdy, której nie chciałbyś sam doznać odemnie. A moje uczucie, przysięgam ci, zasługuje na szczerość... Czy mam twoje słowo na to?...
— Daję ci słowo — odrzekł brat z powagą.
Wzruszyło go do głębi serca to niespodziewane odwołanie się do wspomnienia tej, która, jak wiedział, kochała go także i cierpiała teraz, podobnie jak Julia.
Dramat rodzinny, który rozgrywał się od czasu rozmowy, jaką miał z panem Ferrand, nie przeszkadzał Janowi rozmyślać nad zagadnieniem sumienia, postawionem mu przez ojca ukochanej. Zdawało mu się chwilami, że ten Bóg, w którego wierzyła Brygida, a w którego on sam był blizki uwierzenia, nie jest obcy tym wszystkim zawikłaniom, zniewalającym do stanowczego określenia pojęć i uczuć, rodzących się w duszy Jana.
Opanowany tą myślą, graniczącą z mistycyzmem, tem wrażliwszy był na prośbę, zwróconą do