Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/357

Ta strona została przepisana.

niego w imieniu Brygidy, tem więcej, że pan Ferrand posłużył się prawie temiż samemi słowy, gdy mu wyświadczał łaskę, o jaką błagała Julia.
— To nie są przypuszczenia powiedział ojciec Brygidy — to jest „niezaprzeczona” prawda...
Prócz tego, Jan czuł, że siostra cierpi. Nie podejrzewając głębokości jej rany serdecznej, widział tylko powierzchnię rany. Wystarczało to jednak, ażeby uznał za obowiązek spełnienie przyrzeczenia, które od niego uzyskała. Ale ona, nieszczęśliwa, nie obliczała nic. Powróciwszy do swego pokoju, po rozstaniu się z bratem, zadziwiła się obrotem, jaki wzięła ta rozmowa, do której popchnął ją niewyrozumowany, niezwalczony popęd. To miłość ją natchnęła mimowolnie — ta konieczna potrzeba dowiedzenia się za jakąbądź cenę, czy ją Rumesnil kocha. Przedstawił się jej sposób niebezpieczny. Uchwyciła się go instynktownie. Spokojna energia Jana nasunęła jej myśl, ażeby go użyć do zbadania uczuć Rumesnila, których ona sama zrozmieć nie mogła. Stwierdziła raz jeszcze wczoraj, podczas bytności na ulicy d’Ertrées, że młody panicz był, pomimo wszystkiego, głęboko przywiązany do swego przyjaciela. I ten właśnie stosunek przyjacielski umożebniał im szczerą rozmowę, taką, w której badanie jednego wydziera wzruszonemu sercu drugiego stanowcze wyznanie. Jan wiedział już teraz, że nie o plotki idzie, ale o spokój siostry, o jej szczęście, więc będzie badał kolegę odważnie i serdecznie, jak wymagała przyjęta przez niego odpowiedzialność. A co tamten odpowie? Jeżeli prawda jest, że matką jest jedyną przeszkodą