Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/362

Ta strona została przepisana.

uwodząc przez rozpustę biedną dziewczynę, ale w którego życiu ten stosunek był tylko przelotnym epizodem. Rumesnil wyskoczył z faetonu i gdy stangret przejeżdżał wolno konie, hrabia zamieniał z Julią krótkie zdania, z których okropności nie zdawał sobie widocznie sprawy, bo wymawiał je ustami uśmiechniętemi pod złocistym wąsikiem. Błękitne jego oczy błyszczały przenikliwie i pieszczotliwie pod lekko przymrużonemi powiekami:
— Jaki rozum miała głupia Julia — zaczął żartobliwie — że czekała tu na mnie! Przeczuwała, że potrzebuję się z nią rozmówić... Dlatego postanowiłem pojechać do Jana, zamiast czekać na niego u siebie w domu. Miałem nadzieję, że uda mi się oddać ci list. Teraz już nie potrzeba. Pisałem, prosząc, ażebyś zechciała przyjść jaknajprędzej na ulicę d’Estrées, bo znalazłem...
— Co takiego? — zapytała bez tchu prawie.
— To, o czem ci mówiłem — odpowiedział. — Osobę bardzo pewną. Mieszka ona na Gros-Caillon. Już wczoraj wieczorem miałem o niej wiadomości... Musimy się umówić i wybrać do niej jeszcze w tym tygodniu. Jeżeli tak jest rzeczywiście, jak przypuszczasz, ważną rzeczą jest pośpiech...
Biedna dziewczyna nie wiedziała nawet, jakie wstrętne okoliczności, wstrętniejsze może jeszcze od proponowanego czynu, towarzyszyły puszukiwaniom operatorki.
Rumesnil istotnie, zaraz po odejściu Julii, wyruszył w pole. Przypomniał sobie dawną kochankę, z czasów najpierwszej młodości, z którą zapoznał się w Dzielnicy Łacińskiej zaraz po wyjściu ze szkół —