Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/365

Ta strona została przepisana.

dziłbym cię przed zwierciadło — „przed nasze zwierciadło”, i zapytałbym, czy można nie kochać takiej osóbki, która potrafi być jeszcze ładniejsza, gdy wpadnie w gniew? Czy zechcesz przyjść tam jutro — we wtorek — o drugiej?... Wolno ci będzie obrzucić mnie wszelkiemi zniewagami... Potrafię uzyskać przebaczenie...
Wysunął ramię z rąk kochanki, wygłaszając tę przemowę, pełną przenośni do ścisłej zażyłości ich stosunku. Przyglądała mu się w milczeniu z takim wyrazem, jakiego nigdy jeszcze nie widział w jej czarnych oczach. Gdyby był miał mniej tej lekkomyślnej zarozumiałości, która dopomaga do zwycięztw w igraszkach miłosnych, ale przeszkadza odczuciu bolesnych ran miłosnego szaleństwa — wyraz tych oczu byłby go przeraził. Byłby w nich wyczytał ból gwałtowny, szał zranionego uczucia, któremu przerażająca pewność sprawia niewymowne udręczenie — zapowiedź zbliżającej się katastrofy. Zamiast jednak tego wszystkiego, śmiały rozpustnik widział w tym wybuchu jedno tylko: konieczność przyśpieszenia zerwania, do którego pozór już obmyślił,
Przez jednę z tych potworności sumienia, których żaden moralista nie zdoła wytłómaczyć, Rumesnil uważał za punkt honoru, ażeby Julię — z którą postanowił zerwać — zabezpieczyć od wszelkich niebezpieczeństw, na jakie ją wystawiał jej stan.
Obliczał sobie, że jeżeli będzie miał całe popoludnie wolne, żeby mógł z nią porozmawiać, potrafi ją skłonić do tej wyprawy, której sama myśl przejmowała ją teraz zgrozą.
Uprzejma matrona z Gros-Caillon upewniła go,