Mówiła, nie licząc się ze słowami, nie pytając, co będzie po tem wyznaniu, które jej wydarł gniew i wyrzuty sumienia.
Czuła z jednej strony potrzebę postanowienia czegoś nieodwołalnego pomiędzy sobą a pokusą, jak powiedziała, a z drugiej strony wzdrygała się na fałsz tego, którego tak bardzo kochała, którego jeszcze kochała.
Dopiero po niebacznem wymówieniu tych słów zrozumiała całą ich doniosłość. Jan słuchając jej osunął się na krzesło.
Straszne wyznanie upadku Julii i zdrady przyjaciela było dla niego ciosem tak bolesnym, że w myślach poczuł zamęt.
Brat i siostra milczeli kilka minut i żadne nie mogło zdobyć się na słowa. Potem — nagle łzy wytrysnęły z oczu młodzieńca. Litość przepełniła mu serce na widok tych nędz rodzicielskiego domu, wcielonych, streszczających się w najgłębszej nędzy tej dziewczyny, uwiedzionej przez jego przyjaciela i — porzuconej...
Przyciągnął do siebie nieszczęśliwą, przycisnął do piersi i jęknął:
— Ach! moja biedna, biedna Julio! A ja nie nie umiałem przewidzieć, niczego się nie domyśliłem, niczemu nie zapobiegłem! Nie umiałem cię obronić! Nie umiałem zrozumieć twoich uczuć, ani zdobyć twego zaufania! Ja miałbym cię znieważyć? Ja — miałbym cię wypędzić? Ależ ja jestem twoim bratem, starszym od ciebie! Powinienem się tobą opiekować, strzedz cię!... A on śmiał się dopuścić takiej niegodziwości, on — mój przyjaciel — i nie cofnął się nawet
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/371
Ta strona została przepisana.