Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/373

Ta strona została przepisana.

— Zapóźno już cofać się — wyrzekł brat z wyrazem stanowczości, który. już tego rana tak zadziwił Julię. — Nie mamy prawa ukrywać przed nim tej tajemnicy, nawet przez wzgląd na niego. Jest przecież głową rodziny. Powinien wiedzieć... Dość Już mam tych przemilczań — dodał, potrząsając głową — dość już tych kłamstw. Nicby się nie było stało, gdybym był dawniej miał odwagę mówić z nim szczerze. I teraz powiem mu wszystko, chyba, że może ty sama wolisz mu powiedzieć...
— Ja? — jęknęła — ja?...
Zasłoniła twarz obiema rękoma, jakby jej wstyd na samą myśl wyznania był zbyt ciężki do zniesienia.
— Nie! to niemożliwe!
— Więc dobrze! — powiedział Jan.
Usłyszawszy wykrzyknik siostry, włożył paltot i kapelusz, gotując się do wyjścia.
— Ja sam powiem mu to wszystko. Rozmyśl się. Zastanów się, jaką ulgę sprawiłaś sobie i mnie, będąc ze mną tym razem szczerą... Pomyśl, w jaką przepaść nowych kłamstw pogrążyłabyś się — i na jak długo — gdybyś postanowiła milczeć... Ja ci do tego nie będę pomagał... Jest jednakże ktoś, kto może nam oszczędzić tego wyznania, a naszemu ojcu tej boleści...
— On? — wyszeptała jeszcze więcej przerażona. — Chcesz...
— Pójść do Rumesnila — odpowiedział, wymawiając nazwisko, które wyczytał na jej ustach, a którego lękała się wymówić. — Tak, pójdę do niego za-