dwie błysnęła Janowi możność skrócenia nieznośnej męczarni, zwrócił się stanowczym krokiem ku „Restauracyi Wstrzemięźliwości”.
Idąc tam, musiał przechodzić przez dwa miejsca, które przygniotły go ciężarem smutku: przez dzielnicę ogrodu Luksemburskiego, pełną wspomnień Brygidy Ferrand, tej Brygidy, o której teraz nie śmiał nawet marzyć.
Myśli jego przez cały ten dzień krążyły około rzeczy tak nieczystych, tak zbrukanych! Zdawało mu się, że brat kochanki Rumesnila, uwiedzionej dziewczyny, której uwodziciel śmiał proponować zbrodnicze praktyki dla zgładzenia dowodu winy — nie miał prawa kochać nawet w myśli tej idealnej istoty, nieskalanej i tkliwej Antygony, córki filozofa-katolika...
Drugiem miejscem, obfitującem w przykre wspomnienia, była ulica Cassini, na której miał przed sześciu dniami szkaradne zajście z kuzynem Riouffolem — niemal bójkę. Cała gorycz, jaką go napoiło aż do obrzydzenia ostatnie posiedzenie Związku, zalała mu teraz serce. Jakże czcze i bezcelowe wydały mu się namiętności, miotające wszystkimi jego towarzyszami — począwszy od Crémieux-Daxa i Bobêtiera, a skończywszy na dzikim Riouffolu — nie mówiąc już o pretensyonalnym Marjuszu Gons i cudacznym bazgraczu Boisselocie — w porównaniu z rzeczywistym dramatem, którego on sam, Jan, był w tej chwili opłakanym bohaterem!
W tem nowem zetknięciu z utopistami Związku Tołstojowskiego miał on doświadczyć raz jeszcze, że
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/384
Ta strona została przepisana.