Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/385

Ta strona została przepisana.

ten bezpłodny zapał do czczej gadaniny bywa często upustem dla wewnętrznego cierpienia.
Niesmak, jaki wywołuje życie gnębione ciężką, pracą zarobkową, znajdował sobie ujście w dzikich, sofizmatach Riouffola, pomijając już innych. On sam, Jan, przejęty goryczą swego żalu do Rumesnila, miał się dziś wmieszać do burzliwych scen, wywołanych w rewolucyjnem środowisku obecnością księdza. Jak jednakże mało myślał o wzięciu udziału w rozprawach filozoficznych i socyalistycznych w tej chwili, gdy stanąwszy przed drzwiami restauracyi, odważył się zajrzeć z biciem serca do jej wnętrza! Jedno spojrzenie wystarczyło, ażeby go przekonać, że ten, którego szukał, nie siedzi w tej wązkiej a długiej sali. Zato Crémieux-Dax był na swojem zwykłem miejscu. Kończył obiad, który jadł razem z oczekiwanym księdzem Chanut.
Był to człowiek czterdziestoletni, o powierzchowności wątłej, a na jego twarzy przebijało w tej chwili naiwne pomieszanie duchownego, który się znalazł w otoczeniu tak zupełnie obcem. Zapadłe policzki i głęboko osadzone oczy świadczyły o życiu ascetycznem, o cnotach wzniosłej duszy kapłańskiej, której jednak brak było pogodnej wiary, jaśniejącej na twarzy Ferranda. Ale u Ferranda pewniki religijne wspierały się na silnych podstawach religijnych trądycyj.
Ksiądz Chanut zaś należał do liczby tych księży, tak dziś licznych, którzy poddają się niebezpiecznym złudzeniom, marząc o pogodzeniu katolicyzmu z nauką i demokracyą, jak gdyby te dwie ostatnie stały po jednej stronie, a katolicyzm po drugiej.